środa, 6 kwietnia 2016

Wiosenne przesilenie...

Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy wiosny, a wraz z nią...komarów, ślimaków, mszyc i mrówek w ogrodzie. Czerwone plamy po ukąszeniach znów będą nas zdobiły przez cały sezon, na pechowców czyhają jeszcze ukryte w krzakach i trawach kleszcze, atrakcji nie zabraknie.
Dla równowagi ogrody i rośliny częstują nas feerią barw, zapachów i kształtów, zaczyna się coroczny, cykliczny spektakl natury, niezmiennie zachwycający, każdego dnia inny, "Żaden dzień się nie powtórzy...", chwytajmy więc każdy dzień, każdą chwilę, bo każda jest inna i mija bezpowrotnie...












Pracy w ogrodzie mnóstwo a sił brakuje, wieczorem zbieram z trawnika swoje obolałe kości, wrzucam do wanny z ziołowa kąpielą, marząc by rano wstać bez podnośnika, ale każdy uporządkowany (względnie ;) kawałek ogrodu daje tyle satysfakcji, że równoważy ból kości, podrapane kończyny i skrzypiące stawy ;)





Jeszcze niedawno mini szklarenka wyglądała tak:

 a dzisiaj rosną w niej sadzonki pomidorów, papryk, dalie, powojniki i malwy, niedługo dołączą dynie, cukinie, patisony i tykwy.

Wracając do tej gorszej rzeczywistości, ciągle mnie zastanawia mentalność "Polaka-wieśniaka", nie obrażając porządnych ludzi, bo sama od pięciu lat mieszkam na wsi, chodzi o charakterystyczną mentalność wyrażającą się podejściem do zwierząt i dbania o ich dobrostan (a często również "dbałością" o obejście). Dlaczego przeciętnemu Polakowi nie mieści się w mózgownicy że tylko zadbany i nażarty kot będzie łowił myszy, że sterylizacja absolutnie nie rozleniwia kota, natomiast przyczynia się walnie do zmniejszenia cierpienia niechcianych zwierząt, czy to psów czy kotów. Nie wgłębiam się już nawet w produkcję zwierząt hodowlanych, bo to totalny horror. Gdzie i kiedy człowiek zgubił szacunek do natury, czy zawsze był zły,  nieodpowiedzialny i okrutny? Czy tylko ja dopiero teraz przejrzałam na oczy.
Wysterylizowałam dziesięć wiejskich niczyich kotów, jedenasty czeka w kolejce i znowu widzę zaniedbaną, wygłodzoną biedę, przemykającą lękliwie po podwórku skuszona miską jedzenia, głód jest silniejszy od strachu, dobry pan na wiejskich włościach przecież wie to z dziada pradziada, że kot ma się sam wyżywić. Trzeba będzie obłaskawić, złapać i wysterylizować. Jak to mówiła pani naczelnik "Podłość ludzka nie zna granic".

Dwa z przygarniętych nieszczęśników Krzyś i głucha Bianka, znaleziona w tragicznym stanie nad rzeką, worek pieniędzy pochłonęło jej leczenie.