niedziela, 10 maja 2015

10 V

Po nocnej burzy nie ma śladu, no może to tu, to tam, niewielkie kałuże, za to powietrze pachnące i rześkie. Największą traumę przeżyła Jeżynka, dopiero dzisiaj wyszła spod łóżka, nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co przeżywał ten mały psiaczek, stojąc przez dziewięć lat przy budzie na łańcuchu, w czasie burz. W zasadzie to ona cały czas siedzi pod tym łóżkiem, wyjdzie żeby się napić ale natychmiast tam wraca, miseczkę z jedzeniem też musiałam jej wsunąć pod łóżko. Muszę poszukać informacji, jak mogę jej pomóc przeżyć następną burzę, przecież będzie ich coraz więcej, wiosenne, letnie...


Ogród nabiera kolorowego rozpędu, niestety jeszcze większego rozpędu nabierają chwasty, wielu rzeczy nie ogarniam, mój ogród żyje już własnym życiem, jest jakby osobnym bytem który próbuję jako tako okiełznać, z miernym skutkiem. Na własne życzenie wprowadziłam do niego kilka ogrodowych potworów, które mam w zamiarze ujarzmić, jednym z nich jest Tawlina Jarzębolistna, największy potwór mojego ogrodu, pomimo swojej urody.

Potwory ogrodowe to osobny temat, każdy ma jakieś swoje koszmarki, nie wspominając o podagryczniku, kurdybanku, perzu, mniszku i...dzikim powoju, ale mój ogród to nie jest wymuskane trzy ary, tylko 23 ary chaosu, niepokornej lawiny zieleni, anarchii, w której mam maleńki udział i w którym zapominam o kłopotach i problemach dnia codziennego. Nawet pomidory potrafią mnie pokonać ;-) tak wyglądało wejście do tunelu foliowego, wejść się nie dało ;-)


Topinambur również monstrualne rozmiary potrafi osiągać.

Przyroda jest piękna, potężna, wystarczy minimalnie w nią ingerować, tylko tyle, ile to konieczne i cieszyć się nią, przecież ogród to nie obrazek na ścianie tylko życie..., więc żyjmy i dajmy żyć innym, czy to faunie czy florze, czy sobie nawzajem :-)



Pomysł autorski ;-) na przekwitniętego Migdałka to powojnik botaniczny Albina Plena
  


 Mój ukochany, imieninowy Scarlet Paul's


Pierwsze róże.


 i lilie wodne


I orliki


kamasje

zawilce


 na żółto



i na niebiesko... no może nie całkiem ;-)


i kolejny ogrodowy potworek nie do opanowania


 A teraz czas na śniadanko, jaglanka z owocami, później dobra kawa z kawałkiem wczoraj pieczonego Afroamerykanina przełożonego dżemem borówkowym ;-)

Aaaaaaa... dzisiaj wybieramy prezydenta, rozważnych wyborów :-)
I zaczął się sezon na szparagi, najsmaczniejsze z własnego ogrodu :-)








 

niedziela, 3 maja 2015

3 III

Pięknie się budzi dzień, w promieniach słońca, z lekkim przymrozkiem (i oby na lekkim się skończyło), rześki, w taki poranek spacer z psami to sama przyjemność i radość. Moje panny młode, prezentują najpiękniejsze welony świata, jak na pokazie mody, nie da się ich skopiować ani nawet w ułamku, są niepowtarzalne, piękne, żywe i ulotne, trzeba nasycić oczy tym pięknem teraz, natychmiast, bo już za chwilkę będą tylko wspomnieniem, aż do następnej wiosny.









Wszystko wybuchło zielenią i kolorami, bezdyskusyjnie ten czas to czas anielskiej bieli w sadach, jednak i niżej, przy ziemi dużo się dzieje, uwodzi zapach hiacyntów


Oczka puszczają żonkile, narcyzy, szafirki i fiołki







Tulipany wyprostowane jak struna stoją na warcie 




Serduszka puka w rytmie cha-cha :-)




Migdałek się migdali :-)



I tak dużo się dzieje w ogrodzie, tak tętni życie we wszystkich kolorach tęczy








że aż koty oniemiały z zachwytu a zdziwienie zastygło w błękicie gęsich oczu. Piękny jest świat, tylko życie nie nadąża za nim...