niedziela, 31 grudnia 2017

No i...

...mamy koniec roku, ostatni dzień. Ludzie świętują, bawią się, radują...
Sylwester zawsze budzi we mnie mieszane uczucia, z jednej strony, jeśli kończący się rok minął spokojnie, w jako takim zdrowiu, a niektóre rzeczy udało się zrealizować, to oczywiście jest się z czego cieszyć, ale z drugiej strony, tracimy kolejny rok życia, starzejemy się, czas pozostały znów nam się skraca o rok, więc to taka radość zaprawiona smutkiem, taki życiowy constans. Nie widzę więc powodu do wielkiej fety.
Mijający rok nie był dla mnie zbyt łaskawy, kończę go czując się jak rozsypane puzzle. Od dłuższego czasu próbuję się pozbierać i kiedy już, już, większość elementów wskakuje na swoje miejsce, jakieś niespodziewane zdarzenie znów rozsypuje z trudem kleconą całość. Jest to jednak tylko mój subiektywny punkt odczuwania, bo rozglądając się wokół, i blisko, i daleko, wiem że mogło być dużo gorzej.
Ciesząc się więc tym, że jest tak jak jest, a wszystkim którzy zajrzą tu, życzę by ten nadchodzący rok był lepszy od mijającego, a przynajmniej nie gorszy. 🍸
Ja go przywitam z przerażoną Jeżynką na kolanach i równie przerażonymi kotami chowającymi się po kątach, tylko Yoshi i Psotka będą obszczekiwać fajerwerki sąsiadów.


sobota, 23 grudnia 2017

Czas kolędowania...



Wszystkim odwiedzającym mój zakątek, życzę spokojnych i zdrowych świąt. 


Cyprian Kamil Norwid

 "Opłatek" 

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, 
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, 
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny 
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
Ten biały kruchy opłatek, pszenna kruszyna chleba,
a symbol wielkich rzeczy, symbol pokoju i nieba.
Na ziemię w noc wtuloną, Bóg schodzi jak przed wiekami.
Braćmi się znowu poczyńmy, przebaczmy krzywdy, gdy trzeba.
Podzielmy się opłatkiem, chlebem pokoju i nieba.


czwartek, 21 grudnia 2017

Nie mówcie mi że...

kobieta czegoś tam nie potrafi zrobić, bo jak chce to wszystko potrafi 💪

zepsuty łącznik krzywkowy już wymontowany


nowiuśki zamontowany


piekarnik hula jak ta lala, jestem bohaterką swojego domu 😜

środa, 20 grudnia 2017

Graty, klamoty i inne przydasie.

Zaniemógł mi piekarnik, to znaczy łącznik piekarnika. Zamówiłam, czekam, ma być dostarczony ów łącznik jeszcze dzisiaj, więc jutro zabawię się w naprawiacza i sobie tą część wymienię. 
W ramach świątecznych porządków ;) przegrzebałam garaż i z czasów bezmyślnych zakupów wynalazłam nieużywane "cóś" do pieczenia malutkich muffinek. Zanim wyrzucę postanowiłam przetestować, testy wyszły dość pomyślnie, wyrzucenie "mini-babkownika" odroczone. ;)))
Nałożyłam za dużo ciasta i się babeczki plaskate zrobiły, na smak to jednak nie wpłynęło ;)
Jako wyjście awaryjne gdy goście pukają do drzwi a nie ma nic do kawy, może się sprawdzić 😎





sobota, 16 grudnia 2017

...

Czas wrócić do życia. Za kilka minut wschód słońca, chyba się razem z nim podniosę, bo...życie toczy się dalej...czy jakoś tak to leciało...

wtorek, 12 grudnia 2017

:(

Dzień zły, pogrzeb, znajoma ma przerzuty, jednego z dokarmianych dzikusków zagryzły wypuszczane luzem wiejskie psy. Za dużo dla mnie...


środa, 6 grudnia 2017

Czarna Kawka.

To jedna z moich ulubionych kafejek. Bywam tam przy okazji...psiego spa ;). W małym, uroczym miasteczku, jednym z najstarszych w Polsce (lokacja XIIIw), niestety niedofinansowanym, jak wiele zabytkowych perełek w naszym kraju. Zwanym też polskim Carcassonne, choć dla mnie jest to mikro-Kraków :), stare miasto, otoczone murami obronnymi i plantami.....z platanami. Po bardzo popularnej swego czasu sztandarowej kawiarni, został tylko metalowy napis Carcassonne, potocznie zwana Karkasonką. Piękne czasy młodości, beztroskie lata.
Karkasonki niestety już dawno nie ma, ale jest Czarna Kawka :)
Czarna kawka, to maleńka kawiarenka, klimatyczna, właścicielka włożyła w nią cząstkę siebie i stworzyła tam wyjątkową atmosferę. Kafejka ma duszę i osobowość, lubię takie miejsca.



Jako że staram się trzymać dietę zapodałam sobie ;)




mało dietetyczne, ale jakie dobre :)

Do miasteczka jeszcze wrócę, w następnym wpisie, bo teraz psy mnie wołają na spacer. Siła wyższa.