środa, 29 maja 2019

Po drugiej stronie lustra...

...to również mój ogród, jego drugie oblicze, inne, ale wcale nie gorsze, a może i lepsze, bo przypomina dziecięce buszowanie po łąkach :) Od dziecka ciągnęło mnie do wegetarianizmu, ale wtedy nazywali to głupotą, ileż ja zjadłam koniczyny, stokrotek, "chlebków", ileż wyssanych kwiatów jasnoty i innych dobroci darowanych nam przez naturę. Niedojrzałe, mlecze kłosy zbóż, nie mówiąc już o dzikich owocach wszelakich, rarytasy, a w domu byłam niejadkiem, wolałam pasać się jak krowa na łąkach ;))). A w przedszkolu? W przedszkolu chowałam pierogi po kieszeniach, a kiedyś, kiedyś, sroga kuchara stanęła nade mną i nad talerzem ryżu na mleku, by mnie zmusić do zjedzenia tegoż, hmmm... cóż.... więcej nikt mnie nie zmuszał do ryżu na mleku. 😝  





A w domu zakwitły francuskie perfumy :)))
Hoya Krohniana


niedziela, 5 maja 2019

Jabłoń.

Rzutem na taśmę, obrabowałam Malinówkę Oberlandzką z ostatnich pączków, które nie zdążyły rozkwitnąć, niewiele tego, ale lepszy rydz niż nic ;)


hmmm...kilka rozwiniętych też się trafiło :)