sobota, 28 kwietnia 2018

Komis.

Nie przystaję w zupełności do współczesnego podejścia do....chyba już wszystkiego. 
Byłam w komisie, poszukać skrzyń na warzywa lub kwiaty, skrzyń nie znalazłam, ale znalazłam coś co mnie zszokowało a później zasmuciło. Ja rozumiem że właśnie minęła kolejna rocznica Katynia, że ufundowano nowe ...pomniki...monumenty, ale czy stare powinny kończyć w komisie??? Wśród przeróżnych gratów??? Z wrażenia nie spojrzałam na cenę, więc nie wiem na ile wyceniono polską historię i patriotyzm. Katyń wśród umywalek, pralek, kosiarek itd.


Tabliczka po której można by było zidentyfikować fundatora została odkręcona, chyba ze wstydu.

wtorek, 17 kwietnia 2018

:)))

Serduszka wystartowały :)


i urocza miodunka, która jest nie tylko rośliną ozdobną, ale i całkiem sprytnym ziółkiem, kto więc nie sypie nawozów pod kwiaty, może sobie zaparzyć miodunkową herbatkę :)


Raz.

Raz kozie śmierć!? Kozie śmierć nastąpi w weekend, a do tego loteria: niebieskie, zielone, khaki czy jeszcze jakiś inszy fiolet 😀


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Drzewa...

wiosną są najpiękniejsze...






Wiosna trwa...

Wiosną chciałabym wyglądać tak



jak pięknie wyglądałby mój ogród, a tak,  to dzicz i kilka zadbanych skrawków. Niestety ręce mam tylko dwie, a dzicz też ma swoje uroki.
Moja gwiaździsta nie dała się przymrozkom :)))



Wiosna galopuje a ja daleko z tyłu za nią, może dopędzę ją...jesienią ;)








Ze wszystkich bergenii, moja ulubiona to biało kwitnąca, urocza i uroczysta :)



---------------------------------------------------------------------------------

W ramach wiosennej odnowy żegnam się z farbami chemicznymi do włosów. Wizualnie stracę, ale płakać nad tym nie zamierzam. Jednak do własnego mysiego paskudztwa, do tego z siwymi oznakami postępu czasu wracać nie zamierzam.
Wybór padł na farbę roślinną, co prawda zagrożona jestem zzielenieniem lub zniebieszczeniem za pierwszym podejściem, myślę jednak że ewentualne niedogodności przetrwam. Żegnaj więc wieloletnie blondi, gdyby coś niesamowitego wykwitło na mojej głowie po pierwszej aplikacji, nie omieszkam tego uwiecznić na fotografii. Czekam na przesyłkę i będę działać, a to się moja fryzjerka zdziwi ;))))))))

--------------------------------------------------------------------------------

Posterylkowa Kituś, ziaziu na bociu mamy o takie



Bianusia sterylkę przeszła ciężko, serdunio słabiutkie, mimo że młoda kocinka, ale już jest wszystko ok.



--------------------------------------------------------------------------------

Oswajanie Mimi idzie bardzo powoli. Opiekunka ogłasza ją na Kraków i Wrocław, ale na razie domku nie widać, bo też domek musi być wyjątkowy, cierpliwy, kochający i w ogóle naj, naj, ten jedyny na świecie. 



---------------------------------------------------------------------------------

Mimo że mokro za oknem, trzeba pozbierać futra i wyjść na spacer. 


poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Leniwy leniwiec...

...a jakże...leniwcem być to wcale nie wada, leniwcem być każdemu wypada...;)))
...szkoda tylko, że leżaczek taki trochę przymały, ale co tam, jak inni mogą to i ja też...




I bum...

...padłam ofiarą niedzieli wolnej od handlu. Nie żebym regularnie zakupy robiła w niedzielę, ale czasem czegoś brakło. Tym razem brakło pieczywa...i bum...



...a przyroda ruszyła z kopyta, nawet drzewa owocowe już kwitną, niektóre, tylko ja za przyrodą nie nadążam...
urocza niespodzianeczka, nie wiem skąd mam to cudeńko, hmmm



i reszta psubratków







...a na obiad...;)))



piątek, 6 kwietnia 2018

Czarcie żebro i wiosna.

Na przekór wiośnie, zamiast się zbierać do życia to się rozsypuję, w trakcie diagnozy wspomagam się czarcim żebrem ;), zresztą chyba każdemu przydałaby się wiosenna kuracja tym czarującym ziółkiem ;) Na drowie!


A żeby pozostać w konwencji fantasy rzucę na stół fotki smoczej wierzby, która co roku mnie zachwyca, niezmiennie i wciąż ;)




Po czartach i smokach trzeba zejść na ziemię. Proza życia. Ten rok jak i poprzednie, przyniósł postępującą utratę sił i mocy przerobowych, choróbska kąsają z każdej strony, co wymusiło zmianę podejścia do...wszystkiego, ale generalnie chodzi o ogród. Resztki posiadanej energii skupiam w tym roku na przedogródku, reszta - jak Bóg da.
Przestaję walczyć z: melisą, miętą, orlikami, szypiorem, marcinkami, jeżówkami, nagietkami, paprociami i innymi inwazyjnymi roślinkami, nadal będę walczyć z milinem, tawliną i kolcowojem chińskim.
Warzywnik został zminiaturyzowany do kilku wysokich skrzyń i pojemników, na poziomie gruntu zostaje tylko dyniowisko. Pierwsze sałatki i kalarepki posadzone :)



Przebiśniegi, krokusy i ranniki przeszły już do historii ich miejsce zajmują...






I czosnek niedźwiedzi już wyszedł z ziemi, jeszcze chwilka i można będzie zrywać świeże listki do kanapek :)))
A w domu oko cieszą doniczkowce.







Przed nami kilka cudownych miesięcy zielonej i kolorowej powodzi, a każdy dzień jak klejnocik trzeba chować do szkatułki pamięci, by w gorszych chwilach podtrzymywały nas na duchu. W końcu jesteśmy maleńką częścią przyrody i...niczym więcej, choć wielu wydaje się inaczej ;)