niedziela, 14 maja 2017

Gadu gadu...

      Na przestrzeni lat Eurowizję oglądałam wybiórczo, na wyrywki, ale w tym roku się skusiłam, bo...wreszcie miałam faworytkę, Belgijkę Blanche, piękny głos, jest w nim wszystko co potrzeba, Blanche wyśpiewa nim sobie jeszcze wiele nagród, a na razie czwarte miejsce, choć życzyłam jej pierwszego. Niemniej jednak, pierwsze miejsce wcale nie było dla mnie rozczarowaniem, bo to druga piosenka która mnie w tegorocznym konkursie zainteresowała. Co prawda w moim subiektywnym odczuciu, mowa ciała S.Sobrala była odrobinę przekombinowana, ale taki pewnie był zamysł twórców a to ich prawo. Ogólnie bardzo, bardzo mi się podobało. Portowe uliczki, knajpki i Fado :)
Ewidentnie zaczynają się widzom przejadać aranżacje w których piosenka jako taka jest na samym końcu, a ważniejsza jest scenografia z efektami, fajerwerki, końskie łby, złoty deszcz itp. 
Trzeba jednak zrozumieć twórców Eurowizji, to impreza z rozmachem, nastawiona na wielkie show, wciągająca do zabawy ludzi z całej Europy, więc pawie pióra muszą być i są, i będą, dobrze że trafiają się takie rodzynki jak Sobral i Blanche, wybornie wtedy smakują ;) Show must go on!


          A co tam w trawie piszczy? W trawie piszczą...orliki





ślubnymi sukienkami potrząsają kokorycze



wtórują im konwalie




Serduszka pomału kończy swój tegoroczny pokaz


I jak tu odróżnić które to niezapominajki a które brunnery?:)



Bielą się anemony i wdzięczą przetaczniki (chyba;))



Bodziszek taki bardziej żałobny ;)


w odróżnieniu od wesołego różowego pigwowca, który jesienią zażółci się dojrzałymi, aromatycznymi owockami.


Markham's Pink w pełnym rozkwicie, cieszy oczy


w podobnej tonacji trzyma się rdest wężownik


Irysom mówimy zdecydowane Tak!


I tylko szkoda, że za miesiąc z ogonkiem, po letnim przesileniu, zacznie ubywać dnia :(