...ogrodowym rzecz jasna ;).
Zima, a nawet taka niezima jak w tym roku, zawsze doprowadza mnie w swojej końcówce na skraj rozstroju psychicznego, zabarwionego czarnym kolorem a przynajmniej szarym jak błoto.
Mamy już jednak połowę lutego i zaczyna świecić, choć jeszcze bardzo słabo, wiosenne światełko w tunelu.
Na tym etapie wspomagam się jeszcze dobrym światłem...by dotrwać do wiosny, lub choćby przedwiośnia.
Moje zastępcze słoneczko ;)
Ogród wygląda jakby trwał w pół letargu, nie zasnął na zimę, oby nie było już większych mrozów.
Planów zbyt wielkich na ten rok nie mam, roślin ozdobnych, gruntowych, nie zamawiałam i zamawiać nie będę, bo absolutnie nie ogarniam już tego co jest. Natomiast kilka owocowych krzaczków zawita do ogródka i donic. Z kwiatów zamówiłam tylko pelargonie, pancerne kwiaty, których nawet taki ignorant jak ja nie jest w stanie zabić.
I żeby wspomóc moją niepamięć, niechęć, i niesumienność w robieniu notatek, muszę sobie zanotować:
Do zeszłorocznych odmian w tym roku dołączą:
-Mrs Salter Bevis
-Noel
-Queen of Denmark
-Star Flair
-Westdale Appleblossom
-Orangeade
-Turkish Coffe
-Pink Fringed Aztec
mam nadzieję, że skoro zamawiałam kiedy były na stanie, to dostanę wszystkie, bo niestety nie zawsze tak jest.
W warzywniku natomiast powstanie mikro-jagodnik, zamówiłam dziesięć krzaczków, pięć odmian po dwie sztuki, a będą to:
-Bluecrop
-Chandler
-Darrow
-Spartan
-Patriot
Zamówiłam też, parkę rokitników. Rokitnik był jednym z pierwszych zakupów jaki poczyniłam gdy stałam się posiadaczką ogródka, niestety nigdy nie zaszczycił mnie nawet jednym owockiem (wtedy jeszcze nie wiedziałam że potrzebny jest zapylacz;)). Dlatego zamówiłam w parze, panią Botanica i pana Hikul :).
Z powodów powyższych zamówiłam również jednego kasztana jadalnego, by posadzić go obok już rosnącego i kwitnącego od trzech lat, cóż, bez zapylacza nie doczekam się smakowitych maronów.
I nie oparłam się jarzębinie/jarząb Beissneri :)
Nowością będzie drzewko Diospyros kaki Tomel, przez pierwsze lata będzie sobie rosło w dużej donicy.
A do tarasowych donic wskoczy borówka doniczkowa Baby Blue i agrest kolumnowy czerwony, by można było skubnąć co nieco leniuchując.
By trochę rozjaśnić tą szaro-burą zimę, w ogrodzie kwitną piękne ciemierniki :)
a nawet zawiązują nasiona
a na parapetach pierwsze pelargonie, Orange Parfait i tulipanowa
Z utęsknieniem czekam...na wiosnę :)
Oj,oj, też czekam wiosny i właśnie posadziłam rozsadę z pelargonii, które zimowały na korytarzu. Chyba zabraknie mi parapetów aby je wszystkie zmieścić:-)
OdpowiedzUsuńMyślę że można również wykorzystać parapety bliższej i dalszej rodziny, a nawet i parapety znajomych :) Pozdrawiam.
UsuńJa tu wyjdę na ćwoka, ale co mi tam. Jak wiesz, od niespełna roku mieszkam w mieście, do którego trafiłem po dwudziestoletnim pobycie na wsi. Jedną z pierwszych rzeczy, która mnie zachwyciła to fakt, że nie muszę dbać o trawnik i ogród ;) Tak patrząc z perspektywy tych dziesięciu miesięcy, zupełnie nie rozumiem, po co mi to było. Dziś pojadę do parku i potrzeby bytowania z przyrodą w pełni mam zaspokojone.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Asmodeuszu, na ćwoka nie wyjdziesz bo nie będę sama siebie obrażać ;) jeszcze 10 lat temu byłam na Twoim miejscu i gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że z własnej nieprzymuszonej woli ucieknę z miasta na wieś, to bym umarła ze śmiechu. A jednak :) Życie na wsi to wolność, to poranny spacer po ogrodzie, w szlafroku i z kubkiem kawy w ręku, to mruczenie kociego chóru, merdanie psich ogonów. Poranne świergolenie ptaków, nocny śpiew słowika, rozgwieżdżone nocne niebo, klucze gęsi i kaczek, czaple przelatujące nad podwórkiem, sierpniowe obserwowanie perseidów z leżaka w ogrodzie, choć trzeba się już opatulić kocem bo wcale tak ciepło nie jest, a to wszystko za progiem. I choć mieszkanie w mieście trzymam, bo życie pisze różne scenariusze i zarzekać się nie będę że do miasta kiedyś nie wrócę, ale dopóki nie klęknę, to szczęśliwie będę obrastać mchem na tej mojej wsi. O trawniki nie dbam, o ogród o tyle o ile, nie jest to moim priorytetem ;) Pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękne plany:)
OdpowiedzUsuńMoje ciemierniki ledwie w pękach, jednak mamy silniejsze przymrozki.
Moje to jakieś wywrotowce, kwitną już od późnej jesieni, to samo mam z obrazkami włoskimi, u niektórych dopiero wychylają noski z ziemi, a moje mają liściory po kolana ;)
UsuńCo za piękne plany. ja też myślę już o tarasie i o ogró0dku, ale jeszcze nic nie sadzę i nie wysiewam.
OdpowiedzUsuńNa niektóre wysiewy już czas, posiane mam karczochy, bakłażany, por. Na tarasie królują rośliny ozdobno-użytkowe ;), mam nadzieję że przezimują męczennice i pochrzyn chiński, zawsze też rosną zioła, szczególnie bazylia, teraz dołączy kolumnowy agrest i doniczkowa borówka. Obowiązkowo też donice z drobnymi pomidorkami :). W tym roku próbuję skrzynkową fasolkę i ogórki krzaczaste, bo może kiedyś, tylko tak będę miała siłę uprawiać warzywa, choć trochę. Pozdrawiam.
UsuńCiemierniki masz piękne! Ja obiecuję sobie co roku, ze kupie sobie kilka odmian i jakoś mi potem przechodzi. Jutro idę obowiązkowo na zakupy!
OdpowiedzUsuń