Wiosna już dawała nadzieję, ale luty skutecznie ją spacyfikował. Zimno, mroźno, wiosny nie widać. Z nudów, wyciągnęłam wełnę i zrobiłam znajomej obiecane kwiatki, filcowane na mokro. Kupiłam szklarenkę. Szykuję nasiona i biję się po łapach bo aż mi się trzęsą żeby już coś posiać. Zrezygnowałam z tego co u mnie nie rośnie, nie będę się z koniem kopać, nie to nie. I tak te moje uprawy to takie mikro mikro, żadnych zagonów nie ma, taka zabawa w warzywnik.
Czytam książki, słucham audiobooków, oglądam filmy na Netflix i czekam na wiosnę.
Filcoki:
Fundament pod szklarnię będziemy układać z bloczków betonowych, po złożeniu powinna wyglądać jak na screenie poniżej, ale po naszym składaniu może wyglądać całkiem inaczej ;), może samolot nam wyjdzie?
Ja też biję się po łapkach ale nieco później, gdy pobliski bazar obfituje w rozsady kwiatów. Póki co zaszczepiłam pelargonie w skrzynkach i nie mogę się doczekać wiosny:)
OdpowiedzUsuń