niedziela, 19 grudnia 2021

Rybim okiem.

 Nie o mięsożercach, nie o wegetarianach, ani o wyższości jednych nad drugimi, a o ludziach, o społeczeństwie, narodzie, a w zasadzie o jego części.

Choć już wiele sklepów i marketów wycofało się ze sprzedaży żywych ryb, to kadzie ze 'zdychającymi' w męczarniach, duszącymi się karpiami, jak co roku zagościły w naszej świątecznej rzeczywistości.

Nigdy nie rozumiałam i nadal nie rozumiem ludzi, którzy cały rok kupują filety, kostki, paluszki i inne odmiany rybnych produktów spożywczych, a raz w roku budzą się w nich mordercze zapędy. Bo raz do roku, ku chwale narodzin, trzeba coś zamordować, więc kupują podduszonego karpia, doduszając go reklamówkami wlokąc do domu. A w domu, wpuszczają do wanny lub innej miski, żeby sobie rybka odżyła, niech w pełni odczuje to, co jej jeszcze zgotują. Następnie, mordują własnoręcznie, wypruwają flaki, obdzierają ze skóry, filetują, a to wszystko po to by uhonorować narodziny Jezuska.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz