poniedziałek, 9 lipca 2018

Takie tam...

Wybraliśmy się na niedzielną wycieczkę do małego miasteczka, zdroju, kiedyś będącym perełką zdrojową, na pograniczu polsko-czeskim. Dzisiaj z trudem i mozołem podnoszącym się z "przemianowej totalnej rujnacji".
Dawno dawno temu, pamiętam to miasteczko tętniące życiem, mnóstwem kuracjuszy, muzyką "fajfów", ośrodkami sanatoryjnymi, szpitalami. Po czasach świetności nie zostało nic.
Jedno jedyne sanatorium Skowronek, reszta w ruinie, lub zburzona. Szpitale cztery, w tym jeden już "na kolanach".
Jednego nie pojmę nigdy, dlaczego my, musieliśmy wszystko w czasach przemiany ustroju unicestwić, rozwalić, rozsprzedać, zrównać z ziemią, całkiem odwrotnie niż nasi południowi sąsiedzi. Teraz oni są daleko z przodu, a my podnosimy z ruin to co kiedyś świetnie prosperowało.
Pojechaliśmy tam zobaczyć nową tężnię. Przy ciechocińskich to jest raczej punkt tężniowy;), choć wysokością im nie ustępuje. Takie dwa w jednym. Wieża widokowa z rdzeniem z faszyny po której spływa solanka. Jest ok, bardzo ok :))) 
Włodarze miasteczka mają plany na dalszą rewitalizację zdroju, co mnie bardzo cieszy, bo tereny do pieszych wędrówek świetne jak dla mnie, łagodne górki, w zasięgu mojego zdrowia, jeszcze...,choć tylko i wyłącznie w moim żółwim tempie, z odpoczynkami co chwilę, z kijami do podpierania obowiązkowo. Tylko mój Połówek jest w stanie mi towarzyszyć, wlokąc się w moim tempie, oczywiście z miłości do mnie ;), czasem mi go szkoda. Jeśli więc kiedyś zobaczycie dwa człapiące żółwie w górkach opawskich to będziemy my ;)))
Aaach, obiadowaliśmy w restauracji jak z "tamtych" czasów, atmosfera dancingowa, muzyka również, do tego towarzystwo 60grubo+, już nie wirujące, ale raźno tańczące na parkiecie. Na chwilę cofnęłam się w czasie o ponad trzydzieści lat. Fajnie pomyślane i połączone. Teraźniejszość z przeszłością. Miejsca brak, ledwo znaleźliśmy wolny stoliczek. I cieszę się z tego, bo na chwilę zanurzyłam się we wspomnieniach z dziecięcych lat.

No i prezenti bohaterki dnia:


Głuchołaska tężnia




jakby co;), to właśnie jest faszyna po której ścieka solanka :) 


4 komentarze:

  1. Urocze jest to Twoje "takie tam". Będąc ubiegłą wiosną na Dolnym Śląsku także odniosłam wrażenie przeniesienia w czasie o epokę w tył. Nie było to przykre wrażenie a raczej rozczulające. Życzę opisanemu tu miasteczku "powstania z kolan". Oby uratowano takie perełki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj chętnie wybrałabym się w takie miejsce i na dancing...

    OdpowiedzUsuń
  3. To jesteśmy już we dwie z tym nierozumieniem. Fajnie że o tym piszesz i życzę miejscowości aby udało jej się zdobyć sponsorów i znów ,,tętnić życiem" :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co piszesz, to bardzo ładne miejsce. Mam nadzieję, iż rewitalizacja sprawi, że będzie jeszcze ładniejsze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń