Po elektrykach weszli tynkarze, a ja już ciągnę na oparach moich psychicznych zasobów. Psy też przeżywają, ale koty mają wszystko w głębokim poważaniu, zazdroszczę im.
Ogród zasypia.
Po elektrykach weszli tynkarze, a ja już ciągnę na oparach moich psychicznych zasobów. Psy też przeżywają, ale koty mają wszystko w głębokim poważaniu, zazdroszczę im.
Ogród zasypia.
Nie my oczywiście tylko firma, posadzkę na parterze. Maszyna pracuje, majstry pokrzykują, wspomagając się łaciną. Ja siedzę z całą żywizną na piętrze i słucham odgłosów tworzenia a nie destrukcji/demolki jak dotychczas, co prawda czeka nas znowu tydzień suszenia, ale zaświeciło wreszcie światełko w tunelu.
Do dzisiaj było tak:
A w ogrodzie królują trawy, to ich czas :)
Pozdrawiam...
Po mrozowym pogromie, nadal z bólem serca spaceruję po ogrodzie. Wiele krzewów zaczyna powtórną wegetację od poziomu gruntu. Chyba poległa całkowicie karłowa morwa płacząca, na dużej morwie zmarzły owoce, jak i zawiązki, i kwiaty, na wszystkich drzewach owocowych. Staram się o tym nie rozmyślać, stało się, ale jak patrzę na tulipanowca, który zaczął kwitnąć w zeszłym sezonie, że zamiast pięknych liści wiszą na nim brunatne suszki to...., tak samo wygląda paulownia, katalpa, drzewo chusteczkowe, kielichowiec chiński i wiele innych...
Trzeba się więc pocieszać tym co zostało, przyroda sobie poradzi, a owoce będę kupować w sklepie, o!
Portreciki:
Jeśli zdążę przed ptakami to przynajmniej czeremchy nazbieram ;)
I mój ulubiony głóg 'Paul's Scarlet', powinien kwitnąć po połowie maja, a już powoli przekwita.
Współczuję sadownikom, bardzo.
Tegoroczna zima karmi nas wichurami i deszczem, wolałabym pościć. Do tego brak słońca działa stresogennie, niebo zasnute burą szmatą do podłogi, jak z barejowskiego filmu. Do tego kłopoty zdrowotne, że tylko usiąść i załamać ręce, lub się.
Dobrze że przyroda, swoją koleją mijania i odradzania, iskierką nadziei holuje nas ku wiośnie, czy tego chcemy czy nie ;)