poniedziałek, 26 stycznia 2015

26 I

Zostałam wysłuchana, szaroburą brzydotę okryła leciutka biała kołderka, od razu lepiej wszystko wygląda, mrozik niewielki, więc da się żyć, dużego mrozu nie zamawiałam ;-)
Styropianowe jajka to raczej nie moja bajka ;-), jeszcze jedno podejście zrobię ale bez wielkiego przekonania, nie mam ręki do styropianu, estetyka skręcająca wątrobę w ósemkę.


Odporność mojego organizmu padła na kolana, nie mogę się doleczyć. Trzeba się wspomóc, bo dużo pracy mnie czeka w ogrodzie i to już za chwileczkę. Przewertowałam więc kilka mądrych książek, przeczytałam pouczające internetowe porady i wzrosła moja determinacja by wprowadzić nieduże zmiany w jadłospisie. Nie, nie, nie jakieś drastyczne nakazy, zakazy itp, nie drakońskie diety, bo wytrwałość moja mieści się w przedziale średniej wytrwałości Polek ;-), więc raczej marnie to wygląda (oczywiście oprócz wyjątków, które potwierdzają regułę). Bez zbędnych więc rewolucji, wprowadziłam więcej ziół do kuchni i tych w formie herbat, i tych do gotowania. Druga rzecz to kasza jaglana, szczególnie na śniadanie, chociaż dwa razy w tygodniu. Kaszę gotuję w małym rondelku, razem z bakaliami, konsystencja zależy od ilości dolewanej wody, wiadomo że to rzecz gustu,  a obok równolegle duszę jabłuszka z cynamonem. Owoce mogą być różne, sezonowe, a nawet dżem ale z własnej spiżarni, w którym poza owocami jest cukier i NIC więcej, kaszę można ugotować wieczorem, chociaż świeżo gotowana jest zdecydowanie smaczniejsza i mamy zdrowe śniadanie . Niestety najprościej i najszybciej jest zrobić kanapkę z czymkolwiek.


Do walki o odporność włączyłam również sproszkowane owoce dzikiej róży.  Mozolnie zbieranej, dłubanej i suszonej jesienią, niepotrzebnie zresztą dłubanej, jak teraz doczytałam. Z dwóch litrowych słoików suszonej róży, po przemiale, wyszło mniej niż niż 1/3 litrowego słoika, mam więc słoik ze skondensowaną mocą :-), ciekawi mnie bardzo, czy będą odczuwalne efekty różanej kuracji.

Przed


Po


Dodatkowo (oprócz owoców) również napoje owocowe, czyli np.pomarańcz (mrożone truskawki, borówki itp.), szklanka wody mineralnej, miód i mikser z mocnym silnikiem, który nam to zmiksuje na pianę, bez pływających "farfocli", wszelkie dodatki ziołowe jak najbardziej wskazane, najlepiej świeże z doniczki, melisa, mięta i inne (cynamon, imbir, kardamon...)


Marzy mi się wprowadzenie diety rozdzielnej, ale to pieśń przyszłości. Najpierw muszę się odpowiednio zmotywować, nabrać determinacji, utwierdzić w przekonaniu. Pierwsze podwaliny ku temu zostały zbudowane, a stało się to za sprawą tej książki, która nie ma nic wspólnego z tą dietą, ale która, po przeczytaniu części rozdziałów dotyczących, gdzie poszczególne składniki pokarmowe są trawione przez nasz organizm, dała mi do myślenia.  Niestety nie jest to łatwa dieta, niby prosta a w rzeczywistości trudna do wprowadzenia i utrzymania, ale jeśli dzięki tej lekturze, będę bardziej świadomie dobierała składniki posiłków, będzie to już wielki sukces :-)  

Karton to jeden z największych skarbów kota :-)


2 komentarze:

  1. Sporo fajnych pomysłów :) Do kaszy jaglanej się przymierzam od jakiegoś czasu, ale jak przychodzi co do czego, to łapie mnie kulinarny słomiany zapał.

    Z książek na temat zdrowiej diety obecnie czytam "Nowoczesne zasady odżywiania" - zaletą tej książki jest na pewno to, że opiera się na kilkudziesięciu latach badań i podaje konkretne źródła naukowe, przy tym przyjemnie się czyta, jest pisana komunikatywnym językiem.

    Lutro, a czy słyszałaś o Dziarskim Dziadku i jego sposobach na długowieczność? Dziś się przypadkiem natknęłam. 92-letni pan Antoni jest w świetnej formie i napisał książkę o swoim stylu życia, polecam go wygooglować - jest niesamowity :)

    Tymczasem życzę dobrej nocy i wielu pomysłów na kolejne posty ;)

    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. K. Witam serdecznie. Dziękuję za namiary na książkę i Dziarskiego Dziadka, zamówię sobie te książki w najbliższym czasie.
    Słomiany zapał to nie tylko Twoja przypadłość ;-) ja staram się z nim walczyć, niestety z różnym skutkiem ;-), dlatego na początek śniadanie z jaglanki zaplanowałam dwa razy w tygodniu i to jest do osiągnięcia, w moim przypadku.
    W zasadzie wszystko co mogę staram się robić w domu, bo czytając etykiety w sklepie odechciewa się jeść. Teraz to już prawie nic nie jest tym czym kiedyś było.
    Trzeba sobie jakoś radzić, na ile to możliwe oczywiście, w tym chemicznym świecie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń