środa, 28 stycznia 2015

28 I

Zużycie maślanki, pomaślanego odpadu, pyszny chleb pszenno-żytnio-razowo-orkiszowy z kminkiem, posypany tradycyjnie makiem, kromka takiego swojskiego chleba (jeszcze ciepłego) posmarowana swojskim masłem - poezja... żadnych szynek nie potrzeba.

Chwila nieuwagi i przyszły chleb wybiera się na emigrację.


-A ja rosnę i rosnę...-


I stygnę po półtora godzinnym solarium.


"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba.... 
Tęskno mi, Panie..."
C.K.Norwid
 

2 komentarze:

  1. Iwonko, miło widzieć, jak blogasek pięknieje i rośnie :) Śliczne fotki i ciekawe wpisy, jak zawsze w Twoim wykonaniu.
    Byłam kiedyś przez pewien czas na diecie rozdzielnej. Jak z każdą dietą: trudno zacząć, łatwo skończyć. Ale dobrze ją wspominam, bo schudłam trochę, lekko się czułam i nie miałam nigdy po posiłku wrażenia przeżarcia. No i właściwie wszystko można było jeść. Są też jednak pewne niedogodności, pamiętam, że bardzo mi dokuczał brak pieczywa do jajeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu, wbrew pozorom uważam tą dietę jako jedną z najtrudniejszych, bo łamie wszystkie przyzwyczajenia które nabywaliśmy niemalże od urodzenia. Czy uda mi się ją kiedyś w pełni zastosować, nie mam pojęcia, ale jeśli świadomie niektóre posiłki będę komponować według tych reguł, będzie to dla mnie wielki sukces i dla zdrowia pożytek :-)

    OdpowiedzUsuń