Generalnie używam syropu daktylowego, domowego, ale moja kuchnia nie jest całkowicie wolna od cukru, używanego w granicach rozsądku oczywiście.
Cukier z laskami wanilii od lat mi towarzyszy, a w tym roku skusiłam się na zrobienie cukru fiołkowego, tak eksperymentalnie i w niewielkiej ilości. Wszystkiego trzeba przecież dotknąć i polizać ;)
Najpierw trzeba się pobawić w Kopciuszka. Laski wanilii wystarczy rozkroić i wrzucić do słoja z cukrem, fiołków najpierw trzeba nazbierać.
Przy ucieraniu pięknie pachniało, cukier nabrał cudownego koloru, ach, ach...
Niestety ten zachwalany cukier wcale po kilku dniach fiołkami nie pachnie tylko hmmm...bo ja wiem czym..., znaczy się w porównaniu z trawiastym zapachem pierwszej porcji pachnie "Krzykiem z wykrzyknikiem";), niemniej jednak do fiołkowego zapachu który wydzielał w trakcie ucierania... dalekooo... ho... hooo..., za to piękny kolor pozostał :) Jak dla mnie cukier fiołkowy ma tylko walory wizualne i tyle w temacie. Fiołki zdecydowanie wolę w naturze niż w słoiku.
No i po co ja unicestwiłam tyle fiołkowego dobra?????????????
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz