wtorek, 18 kwietnia 2017

Rozprzężenie poświąteczne.

                 Rozbita, wybita, przybita, tak działają na mnie święta, za którymi zresztą nie przepadam. Nie lubię kiedy coś zaburza ustalony porządek, jak właśnie święta, czy koszmarne, długie weekendy. Tydzień ma siedem dni, sześć się pracuje, siódmego odpoczywa i to jest pomyślane optymalnie :). Kiedy pogoda sprzyja, nie jest to problem, można pięknie zorganizować wolny czas, ale przy takim koszmarze, który jest za oknem, sama myśl o wyjściu za próg przyprawia o dreszcze ;)
Przepowiadacze prorokują dziesięć "cudownych" dni, mokrych, zimnych, z akcentami mrozowymi, wietrznych, depresyjnych, ohydnych. 
Dobrze że choć cebulowe, wiosenne kwiaty kwitną, są radosną iskierką dla oka w te paskudne, wstrętne dni.
No i ewidentnie jedna sosna może mi przy większej wichurze fiknąć na środek podwórza, to tylko kwestia czasu, niezbyt optymistyczna perspektywa.







  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz