wtorek, 2 stycznia 2018

Fejsbuuuuuczki...

Ostatnimi czasy z deprechy wyjść nie mogę, ale mam problem z systematycznością ostatnio i to mooooże jest powód, zapominam o lekach. Pewnie zahaczam też niechcący o dwubiegunówkę, więc mimo deprechy teraz kulam się ze śmiechu. Połówek jakieś mecze ogląda a mi łezki ze śmiechu obraz rozmazują. Kochany fejsbuczek, mój kabarecik, źródełko wiecznie tryskające humorem? Głupotą tysz...
Nagle w oczy wpadł mi wszawy problem szkolno-przedszkolny. Przerażone mamy wymieniały się sposobami na pozbycie się wszów/wszy/wesz z głów swoich pociech.
Nie żebym się miała wyśmiewać z problemu, absolutnie, choć nie mam pojęcia jakim cudem takie plagi mogą jeszcze występować we współczesnych czasach, ale skoro są to trzeba z nimi walczyć na wszelkie sposoby, lub podrzucić dziecko pawianom na dzień lub dwa. Wszystkie rady płyną pewnie z serca, a zrozpaczone matki chłoną je jak gąbka, więc świnia ze mnie okropna że rżę z niektórych jak koń. A które z tych porad doprowadziły mnie do ataków śmiechu?
Współczesne fejsuczkowe sposoby na wszy:

- natrzeć głowę majonezem i założyć czepek (spłakałam się do łez, widząc oczami wyobraźni majonezowy masaż głowy)

- upiec gnidy prostownicą do włosów (kryminałem pachnie)

- udać się do...weterynarza (co lekarz to lekarz)

- umyć głowę szamponem na pchły :)))

- muchozolem (tu już ryczałam ze śmiechu)

Oczywiście było jeszcze dużo innych rad, ale te wybitnie poprawiły mi humor za co serdecznie dziękuję fesbuczkowi i jego użytkownikom.
...ale uwierzyć nie mogłam że wszy są takim problemem...nadal...



9 komentarzy:

  1. Takie plagi mają jeszcze miejsce, bo wystarczy jeden brudasek na całą szkołę, by ohydztwo się rozniosło. :(

    Pójście do weterynarza wbrew pozorom brzmi nieźle - i wszy wytępi i przed wścieklizną zaszczepi... :D Majonez też fajny - tylko dzieciaka trzeba wcześniej usmażyć, kto to widział surowego do sałatki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko weterynarzom, jedną wręcz kocham miłością dozgonną, pewnie za to że mi leczy całe bandziorstwo po kosztach ;), inaczej bym z torbami poszła. Że wszy były kiedyś szkolno-kolonijnym problemem to pamiętam, ale że jeszcze dzisiaj są..., majonez według mnie najlepszy :)))

      Usuń
    2. hihi, myślę że po majonezowej kuracji można by głowę podstawić kotom albo piesom pod pychole :), dwa w jednym, wszy wytępione i zwierza nakarmione ;)

      Usuń
    3. Są, niestety, mam wrażenie, że całkowicie się tej plagi nie pozbędziemy. Chyba czas się skraplać Frontline... :D

      Usuń
    4. I tu się kłaniają szkolne pielęgniarki i higienistki, dla których oświata nie ma pieniędzy na etat, nie mówiąc już o szkolnych dentystach często sadystach ;)
      Hihi, to wcale nie głupi pomysł, skoro jest plaga, kropelki na głowę całej klasie i po problemie, przynajmniej na jakiś czas ;)

      Usuń
  2. Niestety ten problem istnieje i to bardzo powszechnie. Podobnie jak istnienie pluskiew, które występują w wielu, nawet, gwiazdkowych hotelach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...że wszy, pchły i inne pasożyty istnieją i istnieć będą to wiem,
      ...że kiedyś były problemem to też wiem,
      ...ale teraz?
      Przy dostępności w każdej aptece środków przeróżnych, przy domowych sposobach całkiem sensownych, które mamy przekazywały sobie w dyskusji z której wyłowiłam te perełki? Przecież to nie czasy powojenne, biedy, głodu, zaniedbania. To mi się w głowie nie mieści, noooo i zaczyna mnie swędzieć cała, lepiej skończyć temat ;)))

      Usuń
  3. Niestety, największe zdziwienie to to, że jeszcze są... Masz rację :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wszystkie strony analizuję ten problem i nie mam dla niego żadnego usprawiedliwienia. Bo coś tu niechybnie zawodzi, państwo?, opieka społeczna? szkoła?, ale przede wszystkim rodzice. Pozdrawiam.

      Usuń