poniedziałek, 18 września 2017
Pogoda, pogoda...
Górka zdobyta (bez cardiamidu!!!), dla mnie wyzwanie, dla górołazów przebieżka przed obiadem ;)
Zaczęło się standardowo, ledwie wsiedliśmy do samochodu zaczęło padać i znów dylemat, jechać nie jechać. Skoro się nam poszczęściło w poprzednią niedzielę to może i w tą się uda.
Udało się, kiedy stanęliśmy na początku szlaku, już tylko mżyło, później przestało. Własnym tempem, z kijkami, weszłam na...pół Giewontu ;)
Niestety zawsze musi być jakieś ale, więc..........ale chmury były nisko, panorama ze szczytu
a ta niebieska kropeczka to ja
widziana z wieży widokowej ;)
i sentencja ze szczytu
komuś przeszkadzały
na dole taka przejrzystość powietrza, a na szczycie :( hmmm... taki lajf
...i to by było na tyle...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Góry to ja lubię na zdjęciach oglądać,ze wspinaniem gorzej.To znaczy jakbym musiała to pewnie bym szła pod te wysokości (nawet nie całkiem duże)
OdpowiedzUsuńTo co ja uprawiam wspinaczką nazwać nie można, raczej próbą utrzymania ciała fizycznego w jako takiej formie, ciało astralne ma się dobrze ;)
UsuńNa wysokości to by mnie szerpowie w jakiejś lektyce musieli wnosić, ja zadowalam się niskościami ;)
znajomy widok, bo ja lubię niskości.... :)
OdpowiedzUsuńchociaż jesli jest winda to korzystam. Miałam okazję na windzie widokowej wjeżdżać, z muzyką w tle.... pięknie było.
Na pewno było pięknie, bo bez wysiłku, też tak lubię :)
UsuńOj, oj zazdroszczę:) a takie mgły, szarugi uwielbiam. Na połoninie Caryńskiej często wchodzi się w pędzące wiatrem chmury.
OdpowiedzUsuńPiękna nasza Polska cała :) Szkoda że Bieszczady są taaaaak daleko ode mnie...
Usuń