Strach. Ostatnio coraz częściej mnie nawiedza strach, strach o mamę. Ostatnie kilka miesięcy nadwyrężyło bardzo mocno jej kruche zdrowie. Pogodziła się z tym, że czas wspomóc się wózkiem, choć nie, wcale się nie pogodziła, tylko nie ma wyjścia. I do tego zarządziła, oświadczyła, że jest jesień i wraca do miasta. Kilkuetapowa ekspedycja wczoraj dobiegła końca. Przeprowadzka zakończona. Mama stwierdziła że nie wie czy w przyszłym roku zdrowie jej pozwoli, by zjechać na lato na wieś, a ja widzę że tak właśnie może się zdarzyć, i to ziarno niepokoju, i strachu o mamę, ciągle mnie dręczy. Najchętniej zostawiłabym ją u siebie na stałe, ale nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, pozbawiać prawa decydowania o sobie. Mam mętlik w głowie, muszę sobie to wszystko poukładać.
Choć nie chcemy, to jednak jesień już przyszła, a co tam jesień, zimowi "witacze" już się pysznią na rabatkach. Zimowity jak malowane ;)
...ale róże nie odpuszczają :)
a miskanty kłosami chciałyby niebieskie stópki połaskotać ;)
Dla odstresowania kupiłam sobie farbki 😂, akwarelki, będę się jesienią bawić kolorami, pokoloruję sobie zimę, bo jesień sama w sobie jest bajecznie kolorowa.
Dzisiaj zerwałam największego tegorocznego pomidora, jeszcze takiego w swojej krótkiej karierze ogrodniczki nie miałam, nie da się go zjeść na jeden raz, prawie półtora kilograma!
Dzisiaj kończę kryminał "Granice szaleństwa" A.Kava, następny czeka w kolejce, mroczno i straszno;)
Jutro sobota, będę się zbierać -do kupy- bo ostatnio czuję się jak rozrzucone puzzle. A w niedzielę może jakiś krótki wypad uskutecznimy, jeśli pogoda pozwoli, bo jak jest brzydko to wolę siedzieć w domciu, o tak...
:) Krzysiowi całkiem ładnie odrasta futerko :)
Prawdziwy okaz z tego pomidora:) no i szkoda, że mama nie nie chce zostać na wisi.
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, opieka wtedy byłaby łatwiejsza, ale moja mama jest typowym przedstawicielem takiego jednego zwierzątka parzystokopytnego, upartego do imentu ;). I tak dobrze że udało mi się ją namówić na letnie przeprowadzki, bo wcześniej przywoziłam ją tylko na weekendy i w poniedziałek z powrotem do miasta. Od kilku lat przywożę/przeprowadzam ją na wieś w okolicach Wielkanocy a do miasta wraca około jesieni, sama decyduje kiedy, choć mogłaby tu zostać na stałe. Choć byłoby mi łatwiej to jednak ją rozumiem że chce być u siebie, ja bym w życiu tyle nie wytrzymała poza własnym domem, dopóki mogłabym się chociaż na "czterech" poruszać. Niech mama robi co chce, niech rządzi, niech grymasi, niech tyranizuje, tylko niech żyje, bo bardzo ją kocham.
UsuńDoskonale Ciebie rozumiem. Moja nie zdążyła grymasić. Zmarła nagle dziesięć lat temu a boli i brakuje nadal bardzo. Ja mam być matką wieczną:)córka bardzo mnie potrzebuje(:
UsuńOch, to bardzo trudne i delikatne tematy. Kochamy naszych najbliższych, chcemy dla nich jak najlepiej. Czasem chciałabym mieć trochę "innych" cech, żeby tak nie gryzło, ale z drugiej strony wtedy nie byłabym sobą.
UsuńMyślę że wszystkie jesteśmy wiecznymi matkami (może z wyjątkami, które podobno potwierdzają regułę), a miłość do dziecka, takiego jakim nas obdarzyła natura, słabszego, silniejszego, zdrowego, chorego, generuje czasem w matkach nadprzyrodzone siły i niespotykaną determinację. To się nazywa matczyna miłość :)))
Toż to bydlę, a nie pomidor!
OdpowiedzUsuńBydlę jak się patrzy :), ale jakie smaczne to bydlę, odmiana Aussie :)
UsuńI przepis na pomidorową: "weź jednego pomidora z krzaka..."
UsuńNiekonieczne "z krzaka...", duże pomidory zamrażam w całości, każdy osobno "owijam w sreberko" ;), niech się w zimie chowają te z puszek czy ze słoików :)
UsuńStrach o najbliższe nam osoby zaszewka na towarzyszy.ale oprócz niego jeszcze jest nadzieja
OdpowiedzUsuń"zaszewka na"!!!! Co to jest!?Zawsze nam ,miało być ;)
UsuńNadzieja umiera ostatnia...tak mówią, tylko czasem jej nie widać spod czarnych chmur i wtedy jest ciężko, jak jakiś wiatr tych chmur szybko nie rozwieje to deprecha gotowa.
OdpowiedzUsuńSzkoda,że mama nie chciała zostać na wsi,zawsze przy córce miałaby lżej i ty byś była o nią spokojniejsza, ale coż, taki był jej wybór.
OdpowiedzUsuńPięknie kwitną Ci jeszcze kwiaty,a z pomidora prawdziwy okaz.
Pozdrawiam:)
Mama chce być jak najdłużej samodzielna i ja to rozumiem, dlatego nie naciskam, nic na siłę, sama musi do takiej decyzji dojrzeć. I ja pozdrawiam :)
Usuńwow pomidorowy okaz spory..... też zerkam jak radzi sobie Mama...
OdpowiedzUsuńzadumę uwielbiam... już czas posłuchać. Dziękuję :)
UsuńNiestety, moja nie najlepiej sobie radzi, co wymaga ode mnie kursowanie w te i z powrotem, ale cóż, to moja mama, więc będę kursować aż zechce wreszcie przeprowadzić się do mnie na stałe.
UsuńGłos Elżbiety Adamiak jest jak balsam dla mojej duszy, lubię jej piosenki, co nie przeszkadza mi słuchać i mocniejszych uderzeń, ostatnio lubię posłuchać Organka :)