niedziela, 21 sierpnia 2016

...a na wsi nic się nie zmienia...

Polska wieś nędznym kotem stoi, psem zresztą też, polska wiejska empatia kończy się na własnym nosie a raczej czterech literach, żeby nie być ordynarną i -dupie-  nie napisać. Do tego życie próżni nie znosi, więc nie minęło zbyt długo od tragicznej śmierci Hasana i na podwórko zawitał...Duduś. 
Duduś jest maleńki, chudy, zabiedzony i bardzo głodny, błąka się po drodze i podwórkach, ale, ale, żeby nie było, właściciel zafundował Dudusiowi obrożę i nawet ją podpisał, zapomniał tylko o tym, że koty mają takie same żołądki jak on, a takie błąkające się kocię może skończyć pod kołami samochodu lub w psiej paszczy, więc należałoby się nim opiekować skoro się go wzięło pod swoją "opiekę". Polska wiejska-sielska rzeczywistość. Duduś, jak większość okolicznych nieszczęśników znalazł drogę do mnie, już wie że tu zawsze stoi miska z jedzeniem dla takich jak on, wiejskich, głodnych sierot. Wie już że moich psów można się nie bać, wkroczył na podwórko gdy wszystkie cztery były na zewnątrz, wygiął chudy grzbiecik w łuk i udawał tygrysa próbując je przestraszyć, by dostać się do miski z karmą. Duduś wracał do tej miski przez cały dzień, jak bumerang. Jeszcze nie wie że w drzwiach spiżarki są zamontowane kocie drzwiczki, by każdy futrzany braciszek niedoli mógł się tam schronić przed deszczem, zimnem, śniegiem, wiatrem czy mrozem, że można się tam wyspać w ciepłym i mięciutkim legowisku, że na tym wieśniaczym padole jest maleńka kocia arkadia. 
Jednego tylko Duduś jeszcze nie wie, że na tym świecie nic nie ma za darmo, że za pełną miskę i ciepły kąt w spiżarce traci się maleńkie conieco ;)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz