środa, 23 sierpnia 2017

Sprawunki ;)

Wróciłam z miasta złachana jak koń po wyścigu, zagazowana spalinami, a przecież pół życia tam spędziłam i być może kiedyś będę zmuszona tam wrócić. Kochałam miasto i miejski ruch, widać niestała w uczuciach jestem bo kochać przestałam. Chyba jednak...kobieta zmienną jest...;)
W ramach odtrutki idę na ogród, pozbierać ziółek do suszenia.
Blożka niech mi pilnuje kotek-młotek, siedmio-kilogramowa kochana fajtłapa i niezguła. Krzyś Jarzyna ze Szczecina. Uwaga! Na zakrętach zachodzi.;)

2 komentarze:

  1. Ja tam na ziółkach się nie znam.U mnie wszystko musi być kupione i opisane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam :), ale od siedmiu lat mieszkam na wsi i mogę mieć mieć swoje, własnoręcznie wyhodowane i ususzone :) Jednak wystarczy tylko je spuścić z oka i już chcą cały ogród zająć. Dzisiaj walczyłam z melisą i miętą, to są podstępne rośliny, ciężko było, i tak na jutro zostało mi jeszcze sporo do wyrywania. Teraz czas na odpoczynek, zaczęły się Mistrzostwa Europy w siatkę i niedługo pierwszy meczyk :)

      Usuń